Dziś nastał "wielki dzień", a więc ogólnoświatowa data premiery Heroes of Might and Magic VI (tudzież: "Might and Magic: Heroes VI" wskutek działań marketingowców). Kończy się tym samym okres ponad dwuletniego wyczekiwania na grę (przynajmniej jeśli liczyć czas od ujawnienia informacji, że gra jest w trakcie produkcji) i rozpoczyna okres panowania szóstej części legendarnej serii.
Pierwsze recenzje, jakie pojawiają się w różnorakich serwisach o grach, dają Heroes VI oceny w zakresie od 8 do 9 punktów na 10, czyli bardzo dobre. Lada moment sami będziemy mogli się ponownie przenieść do świata Ashan i poznać te wszystkie nowe jednostki, umiejętności i oczywiście bohaterów, o których tyle w ciągu ostatnich dwóch lat czytaliśmy. Mocną stroną tej części Heroes wydaje się też być fabuła i fakt, że to na nią był głównie położony nacisk podczas przedpremierowej promocji gry. Przyznam, że i mi - fanatykowi poprzedniego Uniwersum fabularnego Starożytnych i Kreegans - ta nowa historia wydaje się niebanalna i intrygująca... jak na klasyczne fantasy.
Przy tej okazji chciałbym powiedzieć publicznie coś, co 5 lat temu nie przeszłoby mi przez... em... klawiaturę? O ile uważam, że najlepiej dla sagi Mocy i Magii byłoby, gdyby była dalej tworzona przez pierwotnych autorów - Jona van Caneghema i jego grupę New World Computing, tak w sytuacji, gdy było to niemożliwe, z perspektywy czasu widzę, że marka dostała się w dobre ręce. Jasne, że przestawienie gier na komiksową, cukierkową grafikę było - delikatnie mówiąc - nienajlepsze, jak i zrezygnowanie z poprzedniej fabuły, aczkolwiek nowym twórcom udało się przez ostatnich kilka lat stworzyć nowy, spójny i całkiem interesujący świat, który sprawił, że gry Mocy i Magii wciąż żyją i się rozwijają. Innymi słowy - mogło być znacznie gorzej :P.
I wraz z tym niekonwencjonalnym komplementem w stronę obecnej ekipy twórców i producentów z Erwanem le Bretonem na czele w imieniu własnym i Starożytnych Groty zachęcam do nabycia Heroes VI i do nowej przygody w świecie Mocy i Magii.